Gdzie szuka ukojenia człowiek w trudnych czasach? U drugiego człowieka! A kiedy kontakt z nim jest utrudniony, na ratunek przychodzi sztuka. Ludzie jako jedyny gatunek na świecie, znaleźli ujście dla swych emocji w artystycznej twórczości. Malarstwo, rzeźba czy muzyka od zawsze pomagały nam wyrazić tęsknotę, radość i cierpienie. To dzięki sztuce człowiek mógł pokazać swój bunt i sprzeciw, ale w niej także szukał ukojenia. Nic więc dziwnego, że zamknięci w swoich domach, przestraszeni ludzie w czasie pandemii, sięgnęli do sprawdzonych metod radzenia sobie w ciężkich chwilach. I tak powstała Katedra w Mediolanie.
Narody wyszły na balkony, by wspólnie śpiewać i grać. Internet pełen jest artystycznych gestów solidarności ludzi zwyczajnych, jak my, ale też wielkich przedstawicieli artystycznego świata jak Andrea Bocelli. Jego niedzielny (12.04.2020) koncert w pustej katedrze w Mediolanie na pewno przejdzie do historii…
Katedra w Mediolanie
Nie inaczej stało się w Polsce, chciałoby się rzec – na naszym podwórku. Kiedy wrażliwość nie pozwala przejść obojętnie obok dziejących się epokowych wydarzeń, powstają rzeczy niezwykłe. Profesor Sebastian Giebel z Instytutu Onkologii w Gliwicach postanowił dać wyraz uczuciom, które dotyczą nas wszystkich. On również, bardzo symbolicznie, za tło do swojej piosenki wybrał Dumo a Milano, puste place, milczącą La Scalę… Powstał utwór wyjątkowy, niezwykle osobisty.
„Katedra w Mediolanie” jest jak kartka z pamiętnika, świadectwo przeżyć i próba odpowiedzenia sobie na pytanie, które dręczy wielu ludzi na świecie: czy będzie jak dawniej? Mamy niezwykłą przyjemność zaprosić Was na wywiad z Panem Profesorem, liderem zespołu „Autentikos”.
Ale najpierw piosenka. Hymn na czas zarazy. Sam zobacz i posłuchaj.
DueCappucci: Panie Profesorze, jaka jest Pana ulubiona kawa?
SebastianGiebel: Każdy dzień zaczynam od caffè normale i właściwie nie piję innej. Tego nauczyli mnie koledzy w Collegio Borromeo w Pavii, gdzie odbywałem 5-miesięczny staż w 2002 roku. I tak już zostało. Nawyk ten przejęła ode mnie Żona. Najbardziej smakuje mi ta parzona w kawiarce, bez cukru.
DC: To będzie jeszcze „caffè normale”? Aż do ostatnich wersów Pana najnowszej piosenki „Katedra w Mediolanie” bije ogromny smutek …
SG: Piosenka ma być świadectwem czasów. Opisuje to co dla mnie wstrząsające: najbardziej witalny naród świata zamknięty w prywatnym odosobnieniu. Jeden z najpiękniejszych placów – „Piazza del Duomo” pozbawiony gwaru przechodniów i zwiedzających.
Wnętrze Katedry, w której spędziłem wiele wzruszających chwil – puste. Ten obraz jest dla mnie najbardziej wymownym symbolem, którego wymiar postrzegam jako uniwersalny. Tu nie ma miejsca na uśmiech. Tu niezbędna jest powaga.
Ostatnie dwie frazy piosenki, zawieszone w tonacji h-moll, są jednak promieniem nadziei, co podkreślił reżyser teledysku obrazem świtu rozlewającego się po mieście z perspektywy dachu Katedry.
DC: To zacznijmy od początku – skąd u Profesora medycyny pomysł na „Autentikos”?
SG: To było moje głębokie, młodzieńcze marzenie. Tworzyć i dzielić się tą twórczością z jak najszerszą publicznością. Jako lekarz nie miałem jednak odpowiedniego przygotowania muzycznego, ani partnerów, z którymi mógłbym to pragnienie realizować. Sytuacja zmieniła się, gdy poznałem bliżej sąsiada z nowego domu w Mikołowie. Arek Kuś okazał się wspaniałym perkusistą. Zaprosił do współpracy świetnych instrumentalistów: Marcina Tomaszewskiego (bas), Łukasza Kwapisiewicza (klawisze), Rafała Cieślaka (gitara). Dołączył Tomek „Tiziano” Czerw – mój przyjaciel – gitarzysta. Nagraliśmy pierwszą płytę pt. “Audioterapia“, zaczęliśmy koncertować, piosenki pojawiły się w radiu. Teraz pracujemy nad nowym albumem, a „Katedra w Mediolanie”, która powstała z potrzeby chwili, otwiera materiał muzyczny.
DC: Można powiedzieć, że zarówno medycyna jak i muzyka są formami sztuki, lecz zaspokajają zupełnie odmienne potrzeby. Które potrzeby zaspokaja śpiewanie i komponowanie?
SG: To jest po prostu przyjemność, której nie potrafię sobie odmówić. Przekazywanie ludziom myśli i emocji w formie, która ich bawi bądź wzrusza daje ogromną satysfakcję. Dużo radości czerpię też z relacji z kolegami z zespołu. My się bardzo lubimy, a na każde spotkanie przy okazji próby czy koncertu czekamy z niecierpliwością. W tym trudnym czasie bezpośrednie kontakty stały się niemożliwe, ale fakt, ze mimo to udaje się wspólnie, zdalnie tworzyć nowe piosenki napawa nas dumą i konsoliduje zespół.
DC: Czy mógłby nam Pan opowiedzieć, jakie życiowe drogi zawiodły Pana do Włoch?
SG: W 2002 roku dostałem propozycję odbycia stażu w ramach stypendium Fundacji Jana Pawła II. Na decyzję i zorganizowanie wyjazdu do Pavii miałem 2 tygodnie. Zacząłem od zakupu tradycyjnych podręczników włoskiego. Collegio Borromeo, gdzie mieszkałem to rodzaj akademika ufundowanego w XVI wieku.
Miałem swoją sklepioną łukowo komnatę pokrytą freskami. W kontaktach ze studentami różnych wydziałów uniwersytetu, którzy pochodzili ze wszystkich regionów Włoch mogłem odczuć różnorodność i głębię kultury kraju.
Zawiązały się przyjaźni. Było tez sporo rozrywki…
DC: Jarosław Iwaszkiewicz powiedział, że „nie można opisać Italii słowami”. A pan się pokusi? Jakie emocje wzbudza w Panu ten kraj?
SG: Permanentną tęsknotę do tego co piękne; w słowie, muzyce, sztuce, przyrodzie i nade wszystko w człowieku.
DC: Jestem lektorem języka włoskiego, a z zaufanego źródła wiem, że opanował Pan ten język w stopniu komunikatywnym w trzy miesiące! Zdradzi nam Pan swoje metody nauki?
SG: Były to metody bardzo klasyczne. Codzienne nauka (około 2-3 godzin wieczorem) kolejnych lekcji w podręczniku, nieustanne powtarzanie słownictwa i reguł gramatycznych, a następnego dnia weryfikacja tego w rozmowach w pracy i akademiku. Włoski dla Polaków nie jest trudnym językiem, ale najważniejsza jest motywacja. Ja w ciągu 5 miesięcy miałem przeprowadzić badania naukowe pod kątem doktoratu. Asystował mi technik, który posługiwał się wyłącznie włoskim. Nie miałem więc wyboru. Nie bez znaczenia był też aspekt towarzyski.
DC: Śpiewa Pan „z nikim się nie spotykam, niczego nie dotykam, jak tylko potrafię, to niczym nie oddycham”. A jak wygląda życie lekarza w czasach pandemii?
SG: Obecna sytuacja rodzi nowe obowiązki, tak czysto medyczne jak i organizacyjne. Oprócz bieżącej pracy lekarskiej, jako zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach muszę też dbać o bezpieczeństwo personelu i pacjentów, opracowując i wdrażając nowe procedury. Z drugiej strony, bez konferencji naukowych i wykładów edukacyjnych pozostaje sporo przestrzeni na życie prywatne, rodzinne, ale również działalność twórczą. Te pozytywne aspekty powinniśmy nauczyć się doceniać.
DC: We Włoszech w czasach zarazy jednak brzmi muzyka! Włosi grają i śpiewają na swoich balkonach, by znaleźć choć namiastkę normalności w tym trudnym czasie. Gdzie Pan szuka radości i otuchy?
SG: Sąsiedzi oczekują, że zorganizuję koncert na moim balkonie. Tak zrobię. Niestety – z podkładem (pół play-back), bez „bandu”…
DC: Razem z Panem czekamy by odetchnąć wreszcie pełną piersią! Dziękuję za rozmowę!
Jeśli chcesz, przeczytaj słowa tej wyjątkowej piosenki.